O władzy. House of Cards (sezon 1)

(źródło: theconversation.com)

Uświadomiłem sobie, czym jest władza, bardzo późno, może w zeszłym roku (Krasowski?). W każdym razie pracę w urzędzie zaczynałem parę ideałów temu. Nie wiem czemu nigdzie wcześniej mi nie powiedzieli, że racja stanu albo interes społeczny to pojęcia puste, a ze wszystkich lektur warto czytać tylko Makiawela.

Władzy (nie mówię tu o konkretnych osobach, ale o całej tej sferze, która zaczyna się zaraz nade mną) nie ocenia się w kategoriach dobra i zła, ale skuteczności. Sama z siebie władza nie niesie żadnych idei (a ci co wierzą w programowe hasła i wyznania są takimi samymi naiwniakami, jakim ja byłem jeszcze niedawno). Gorzej jednak, gdy nie ma w niej nie tylko wartości, ale i jakiegoś popędu, który zastąpiłby moralność.

Władza może być domeną chorych na władzę: to ci, co na swoje szczęście nie słuchali w dzieciństwie, że nie można kłamać, że oliwa sprawiedliwa a zło będzie ukarane. Może być też (zwłaszcza na poziomie niższym) domeną płaszczących się, biernych, trwających bez celu, niemających własnego zdania, całkowicie wyblakniętych postaci, snujących się po korytarzach w strachu przed kichnięciem swego suwerena.

Oczywiście drepcząc po pałacu, wdychając naftalinę i pastę do podłóg, żałuję, że trafiam wciąż na tych drugich. Pewnie dlatego z takim podziwem spoglądam na Franka Underwooda. W tej matni marazmu mojego urzędu założyłbym chętnie Klub Miłośników Franka Underwooda.

„House of Cards” to korepetycje z Makiawela. Każde porównanie z Grzesiem, Rysiem czy innym bohaterem polskiego światka wypada blado: Frank Underwood prócz ambicji (tej choroby na władzę), prócz wyzbycia się moralności, jest jeszcze piekielnie (słowo klucz!) inteligentny. Naszej władzy zawsze którejś z tych cech brakuje, niestety najczęściej ostatniej.

Bo jeśli władza ma być niemoralną sztuką oszukiwania innych dla realizacji osobistych celów (do czego się właśnie sprowadza, gdy oddzieli się od niej narrację o kraju, narodzie, szczęściu powszechnym i innych ideach), to trzeba być w niej mistrzem. Dla mistrza lepiej się pracuje.

 

Dodaj komentarz