Właśnie wczoraj W. wyciągnął z torby jakiś tomik pełen zgryźliwych i cholernie inteligentnych komentarzy do aktualnej popkulturowej papki, datowany na 2008 rok. Wtedy zacząłem się zastanawiać, zacząłem pytać i W., i siebie: dlaczego nie ma go w publicznych debatach? nie występuje jako dyżurny autorytet? Co robi Różewicz?
A tu: umarł Różewicz.
–
(Sms od W. na urlopie: Zabiliśmy Różewicza. Strach innych, żyjących autorów na to przeklęte poddasze wnosić i Ci pokazywać.)
