Dziennik (04/02/14)

Od niedzielnego wieczoru chodzi mi po głowie absurdalna szkoła. Czy to możliwe, żebym przedstawił się w niej: nie lubię psów? Nic takiego, jak również nic innego, nie pamiętam, chociaż psów nadal nie lubię. Usilna koncentracja wczoraj wieczorem przyniosła mi natomiast wspomnienie mnie siedzącego na korytarzu i odpływającego nad „Archeologią Polski średniowiecznej” Andrzeja Buko.

Przeczytałem też archiwum i ledwo się powstrzymałem przed jego wykasowaniem. Tego nawet nie usprawiedliwia niedojrzałość. Autora bloga rozpoznałem może w kilku tekstach, do reszty się nie przyznaję, choć przypomniałem sobie Saską Kępę i jej całą jaskrawość. A potem już przypomniałem sobie Śniardwy i w ogóle całą własną historię o Wa. Dobrze, że musiałem odkurzyć i pozmywać, bo retrospekcja wciągała mnie coraz głębiej.

Blog się zmienił. Coraz częściej przyjmuje postać dziennika. Przestał się nadmiernie bawić formą, ustatkował się. Jest nudny. Może lepiej oddaje osobowość swojego autora?

Ten śnieg przypomina mi gronostaje (s. 449) powiedziała pewna komornikowa w Paryżu. (W R. też była komornikowa – przypominam sobie – mieszkała na parterze z ogromnym mężem-komornikiem. Robiła trwałą ondulację i fermentowane soki z wiśni). Spóźniłem się z tym cytatem, bo dzisiaj, nawet gdy wysilisz wyobraźnię, nie przypomina gronostajów.

Może bardziej psy, których nie lubię.

Dodaj komentarz