Dziennik (03/02/14)

Ten blog powstał, bo chodziłem do jakiejś absurdalnej szkoły. Kiedyś tego bardzo żałowałem, że mnie, osobę, która nie chciała zostać ani ministrantem ani harcerzem z uwagi na obrzydzenie do działań zbiorowych, coś pchnęło, żeby zostać urzędnikiem. Teraz, w moim urzędzie, jest mi to zupełnie obojętne.

Ale chodziłem do tej szkoły i absolutnie nic z tego czasu nie pamiętam, jakby jakaś przepaść otwierała się pomiędzy wrześniem jednego roku a kwietniem dwa lata później, z wyjątkiem pobytu w mieście na literkę B. oraz kupowania czereśni na rogu Wołoskiej i Domaniewskiej. Nic poza.

Owszem skrupulatnie zapisywałem szyfrem (szkoła jako klasztor, jej pani dyrektor, później będzie jeszcze wiele pań dyrektor, ale żadna nie wzbudzi już takiego we mnie wstrętu, jako ksieni), ale nie wiem, co czai się za tekstem. Dręczy mnie tylko w nim nadmiar patosu, choć tłumaczy mnie, zawsze autorów tłumaczy w juweniliach, niedojrzałość.

To teraz siedzę w urzędzie, kwiat lotosu, szklana góra. Podobny był wówczas choremu leżącemu od wielu miesięcy w łóżku (…) gdy ujrzy (…) anons wycieczki na Sycylię (s. 355) Układam plan podróży na Sycylię.

Dodaj komentarz