Dziennik (20/12/13)

Ta laska koło mnie pachnie wanilią. W dziale z ingrediencjami to nic dziwnego. Dziwię się dopiero kiedy mijam kurczaki pod ręcznikiem na targu. Spieszę się na tramwaj i niosę pierogi do urzędu. Nad pierogami będziemy się całować i życzyć szczerze tak jak życzyć potrafi pracownik dyrektorowi. Kurczaki nie wchodzą w rachubę, więc bladożółte czekają na innych pod tym ręcznikiem, w kartonowym pudle, na innych z jemiołą, świerkiem albo kołdunami.

Kiedyś wszystko było prostsze. Na Boże Narodzenie cieszyłem się jak dziecko. – Bo byłem wtedy dzieckiem – dopowiadam sobie i pocieszam, że przecież wolę Wielkanoc.

Dodaj komentarz