Po balkonie hula hortensja. Wrzesień palcami dotyka listopadowymi. Tulą się biało-czarni uczniowie, biało-czarne uczennice do siedzeń autobusów.
Myślę wciąż o mieście na równinie i oglądam mapy. Mapy cmentarzy, sieć linii metra, żółte tramwaje ze wschodu na zachód (ale zawsze na wschodzie).
(Przestałem pisać o czymś innym niż o sobie. Jaki jest sens tej systematyczności? Wśród milionów znaków zostawiać swój własny. Slajdy na pchlim targu. Nastrój na przemijanie.)
Półki w lidlu puste, ale lody są w tej ulewie.
