Dokąd jadą Hiszpanie w sto osiemdziesiąt? Udaje autor bloga, że czyta, ale się przysłuchuje przysuwając. Para po pięćdziesiątce, lekko pokłóceni, a kolanach rozłożone mapy. Do Wilanowa może chcieli? Nie, nie, na mapach śledzą trasę. Na Chomiczówkę? Autor bloga kręci się niespokojnie. Gdyby nie obiad, nawet by nie wysiadł. Hiszpanie rozmawiają gestykulując, autobus odjeżdża.
W tym samym autobusie staruszek w słomkowym kapeluszu wiezie na działkę chaszcze pomidorów. Nie mogę o tym staruszku myśleć już inaczej tylko apokaliptycznie. Wszystko przez Miłosza.
Tymczasem w podłym sklepie staruszka pyta o wino z kotem. Zadziera głowę. Wino stoi na przedostatniej półce. Mamy takie małe spotkanie przyjaciół – mówi – ale jeszcze nie wiem czy kupię. Nie widzę ceny.
Wczoraj przekwitły mlecze.
