
Ciągle tylko wszyscy ostatnio, że Almodóvar się skończył. Więc może coś na rzeczy, że recenzje na stronach „Gazety” tak zachęcająco niechętne. A. pisała esemesa. Esemes sam się poprawił „Pozdrawiamy z kina Murzynów”. Dziewiętnasta w niedzielę była: kolorową czołówką zaczął się film.
–
Almodóvar stworzył sequel „Czy leci z nami pilot?”. I tu chyba jest pies pogrzebany. Miłośnicy wyrafinowanego scenariusza mogli poczuć się urażeni. A jeszcze bardziej uraziły się (stąd wyczuwam tę niechęć „Gazety”) środowiska gejowskie.
Temat LGBT w kinie jest ostatnio niezwykle popularny, ale wymusza pewien poprawny politycznie styl. Muszą być rozterki, najlepiej cierpienie spowodowane opóźnionym coming-outem, niezrozumienie i nietolerancja. Miłość najlepiej romantyczna. A Almodóvar się nie cacka. Pokazuje środowisko gejów w sposób, jaki najlepiej je określa (przejrzyjcie chociażby Homoprzewodnik lub zajrzyjcie na kilka stron o tej tematyce). Kultura queer kulturą queer, ale w gruncie rzeczy – pardon les mots – chodzi o dobre rż…cie. Ten brak cackania jest okrutny, bo pokazuje, że stereotypy – zaciekle zwalczane przez aktywistów – się sprawdzają. Cała sala co jakiś czas prawie piszczała ze śmiechu.
Drugą sprawą, która mnie zaciekawiła jest kwestia elit a właściwie tego, co z nich zostało. Te polskie obserwuję z mniejszą ostatnią namiętnością, ale Almodóvar dobrze pokazuje mentalny stan Hiszpanów. Stąd świetna postać Normy i jej opowieści o życiu seksualnym króla oraz uciekający biznesmen (swoją drogą, czy to nie fundusze europejskie psują ludzi, nagle obsypanych kontraktami na inwestycje bez sensu jak lotnisko w La Manchy i parę innych lotnisk?). A może elity nigdy nie istniały? To nasz konstrukt próbujący nadać sens państwu i władzy? Bo władza i pieniądze zawsze oznaczają zepsucie a chwalebne wyjątki tylko potwierdzają regułę. Nie znajdziemy więc uczciwych bankierów ani mężów stanu. Sami sobie wymyślamy bajkę, bo lepiej czuć, że ktoś o ciebie dba niż, że ciebie porzucił.
Metafora Almodóvara jest dość toporna. Samolot linii Półwysep, uśpiona klasa ekonomiczna, rozchichrany biznes. Recenzenci zwykle dochodzą do tego momentu w rozszyfrowywaniu znaczeń. Ale czy główny wniosek nie jest taki, że państwo się wali, gospodarka nie może wylądować a my zajmujemy się prostą rozrywką i dyskusjami o prawach gejów? Ba, nie interesuje nas jak wylądować, bo ważniejsze są dyskusje o własnej orientacji, rozmaitych technikach seksualnych i chęci podrywu?
Słowa klucze: meskalina, koktajl Walencja
3,0/3,5
