Dz.U. Pictures presents kino hiszpańskie (dzień drugi)

(źródło: filmin.es)

Okoliczności: na „Dzieciaki poza kontrolą” chciał iść autor bloga, bo zobaczył w trailerze swoją ulubioną barcelońską elektrociepłownię (której sesję na blogu niegdyś nawet zamieścił). A. była sceptyczna, spodziewając się kolejnej historii o gimnazjalistach, które autor bloga ustawicznie wybiera w programach festiwali. W „Muranowie” kolejka do sali.

Film: Na samym początku sądziłem, że mamy do czynienia z „Trzema metrami nad niebem” w wersji realistycznej. Te same barcelońskie krajobrazy, ta sama młodzież, nawet Alex wyglądał jak młodszy brat Hugo. (Powodowało to, że powoli skręcałem w rozważania natury ogólnokinowej: jak przyjęta konwencja zmienia odbiór, jak różne są środki wyrazu.)

(Uwaga opowiadam zakończenie!) W wieku piętnastu lat (powtarzam uwagi z wczoraj) wiele rzeczy wydaje się wiecznych. Wieczna jest na przykład przyjaźń. Jest ich troje, każdy ma swoją historię, każdy ma swój śmiertelnie poważny problem (w tym wieku problemów śmiertelnie poważnych jest co niemiara), zatarg z rodzicami (Rodzina jest ważna brzmi ostatnie zdanie filmu).

Laura powinna być szczęśliwa. Po niej się niczego złego nie spodziewamy, raczej się o nią niepokoimy, że wpadła w złe towarzystwo, wagaruje i popija wino. Laura nie jest wulgarną nastolatką w stylu „Bejbi blues”, jest zwyczajną uczennicą, która do plecaka pakuje różowego pluszowego prosiaka.

Możemy snuć domysły, ale przez cały film nie dostaniemy odpowiedzi dlaczego Laura. Wychodzimy z kina i się zastanawiamy. Może z nudów? – dopowiada A., wyjaśniając, że Laura dokonała projekcji domowych problemów swoich kolegów na swoje relacje z rodzicami. To się nie powinno stać.

Sami więc – po filmie – szukamy odpowiedzi skąd zło. Reżyserka wymusiła to na nas, bardzo udany zabieg. Nie mam już rodziny brzmi przedostatnie zdanie.

Słowa klucze: Sant Adrià de Besòs, skuter, Miguel Hernandez „Elegia”, pizza hawajska

Ocena: 3,5/4,0

Dodaj komentarz