Dziennik w innych fragmentach (piątek)

Ach jakże się myli Pawlikowska, w jakim błędzie jest Jasnorzewska. Mniej więcej od pół doby usiłuję żyć bez powietrza.

Nocą się zirytował. A. nie było. Spał przy otwartym oknie. To było koło trzeciej. Przedtem były wrony, psy, ale o koło trzeciej obudził go jakiś koszmarny hałas. Ścigali się dla rozrywki, miejscowi kretyni z tutejszymi idiotami na motorach. Powietrza już nie było. Nie otwierał oczu, chciał zamknąć uszy.

Kiedy się obudził, nawet nie zdążył spakować książki. Zresztą raczej spałby a nie czytałby, gdyby nie to, że wisiał w metrze. Wydech pod świętą Anną, wdech, był zdechł. Duchota stała, spiekota wisiała, żadnego wietrzyku, nic. Upał.

Trzydzieści cztery w pokoju.

(Jako rezultat wczorajszego w sieci myszkowania polecam Czytelniczkom i Czytelnikom Yasmin Levy. Bardzo na upał).

Dodaj komentarz