Kiedy wróciłem do domu okazało się, że para moich skarpet leży na płycie kuchenki. Zdziwiła mnie ta cudowna translacja – muszę przyznać.
Spojrzałem na butelkę soku. Dałbym głowę, że wczoraj kupiłem mocno czarny. Był mocno czerwony. Od razu pomyślałem o kawie. Może, może? Nie, saszetek jak nie było, tak nie ma, tylko jedna folia została z tej ostatniej ze śniadania.
I wszędzie, wszędzie krwawe ślady truskawek.
