Dziennik niekibica na mistrzostwa (7)

(południe)

Wychodząc na obiad zanotowałem: na Krakowskim pełno Włochów – taka niby zabawna dwuznaczność, ale im dalej w kierunku Miodowej, tym Włochów okazywało się mniej, natomiast w kawiarniach, z aparatami i nad rogalikami siedziały niemieckie babcie z wnuczkami, czytając przewodnik Warschau (Siedzieli też dziadkowie, tudzież osoby młodsze, z dziećmi i bez dzieci, niemniej ich nieodłącznym atrybutem pozostawała koszulka z trzema paskami oraz przewodnik Warschau.)

I tam, gdzie zwykle stał samochód z biało-czerwonymi gadżetami w promocyjnych cenach, dziś stało auto z gadżetami czarno-czerwono-złotymi, z Siedlec. Karnawał taki jak wtedy, gdy byli Rosjanie albo i lepiej, bo bez niezwyciężonej naszej megalomanii.

Tymczasem Magdalena Środa wygłupia się w jednym z tygodników: Piłka nożna to bardzo falliczny sport. Euro było niewątpliwie świętem fallusa i jego potrzeb. Bałbym się to przetłumaczyć niemieckiej babci, która czyta przewodnik Warschau i zajada rogalika.

(popołudnie)

Autobus z Lu. na Pl. Wilsona nie przyjechał. Na Krakowskim Włosi w defensywie.

(wieczorem)

Z okazji strefy kibica, „Kinoteka” zamknięta. Nie powiem, że nie jestem zły na święto fallusa.

(rano, następnego dnia)

Prawdziwy Polak pociesza w sto osiemdziesiąt kolegę Polaka: Czarny to też człowiek. Na Nowym Świecie nad piwem Niemcy nie doczekują finału.

Dodaj komentarz