Dziennik niekibica na mistrzostwa (1)

Wydarzenia historyczne wymagają narracji pierwszoosobowej. Pomyślałem sobie o tym, gdy w tłumie turystów na skwerze Hoovera zobaczyłem wycieczkę szkolną z Brazylii.

Zresztą znaków mówiących o tym, że wydarzenie jest historyczne było więcej: kanapki skoczyły z dziesięciu do czternastu złotych, sklep z koralami i muszlami, mimo chłodu, wystawił stragan na zewnątrz, wreszcie po Krakowskim zaczęli krążyć kamerzyści. Stada kamerzystów różnorakich telewizji.

Na wysokości pomnika Prusa, tyle że po przeciwnej stronie, ustawił się samochodzik sprzedający flagi narodowe niechlujnie przyczepione taśmą do karoserii. Nagle wycieczki szkolne wstrzymują oddech, przeżuwając kanapki od Gesslerów: na sygnale przejeżdża autokar z jakąś drużyną.

Całe to pisanie wynika z frustracji. W kiosku zaraz wracam, kanapki jak wyżej, u Gesslerów czwartoklasiści z Lubiąża mieszają się szóstoklasistami z Ełku. Pozostaje czekolada: nawet ona biało-czerwona w piłki.

Dodaj komentarz