
A. się rozczarowała. Większość widzów (gdyby ich więcej było) zapewne też by uległa rozczarowaniu.
„Skowyt” może być polecany jedynie osobom, które z tekstem Ginsberga odczuwają jakąś więź. Autor bloga odnalazł go kiedyś w „Literaturze na świecie”, odkrywając, że doskonale opisuje konsumpcyjną rzeczywistość przełomu wieków. Wyobraźcie sobie jakim grafomanem był (jest?) autor bloga, że fragment „Skowytu” o Molochu przepisał w dniu otwarcia pierwszego hipermarketu w Lu., próbując oddać to, co czuł między półkami Leclerca na Zana (nawet nie przewidział, że tutaj z A. się będą za kilka lat spotykali). Innymi słowy Ginsberga poznał zanim jeszcze się Edwardem S. zachwycił.
(Ciekawe byłoby skonfrontowanie na jednym filmowym seansie „Skowytu” i „Półtora pokoju”). Wydaje mi się, że ocena A. jest bliższa rzeczywistości.
(2,0/4,0)
