(Czując oddech konkurencji recenzującej reportaże jeden za drugim, wziąłem się za czytanie.)
Pisanie Mariusza Zawadzkiego nie zachwyca. Nie lubujesz się brzmieniem fraz. Niemniej są w nim fragmenty bezbłędne jak choćby rozmowa z miejscowym watażką na temat teatru Grotowskiego (ss. 130-131). Są też drobne perełki jak czarnoskóra dziewczynka w sercu Kurdystanu czy opis lotu helikopterem.
Zawadzki pokazuje, że wojna w Iraku powtarza te same błędy, które Europejczycy popełniali już w poprzednim stuleciu. Tak jakby od czasów Lawrence’a z Arabii niczego się nie nauczyli. Jest w tym szaleństwo Zachodu, który swoje brudne interesy ubiera w język wartości.
(Och, jakże naiwni wydają się ci polscy politycy, którzy jednomyślnie wepchnęli nas do Iraku, dając się nabrać na baśnie o zdrojach ropy wytryskującej prosto w Płock. Nabrali się równie głupio jak Irakijczycy.)
