Nie trzeba z pustym żołądkiem chodzić na smutne filmy, bo ściska jeszcze bardziej. A „Nagroda” jest filmem bardzo smutnym. Akurat zaczęły – nie wiem czemu – chodzić w sali Gerard wentylatory, a na ekranie sztormowy wiatr i fale, i piasek, i deszcz – więc dreszcz i jeszcze dla żołądka gorzej.
Ten smutek jest melancholijnym smutkiem, takim jak ze skandynawskich krajobrazów (choć rzecz się dzieje w Argentynie) i on spowija (zdjęcia trafnie go oddają.) I fale, i piasek, i deszcz.
Miłośnicy południowoamerykańskich generałów nie powinni na niego iść, bo zaraz zaczną szeptać, że pewnie komunistka, i że należał jej się ten smutek, to wygnanie, bo Argentyna jest najważniejsza i Proces Narodowej Reorganizacji.
Fenomenalna była dziewczynka. Dzieci czasem grają sztucznie jak w przedszkolnych teatrach, a czasem jeszcze reżyser każe podkładać im głos. A Cecilia była sobą, w swoich emocjach, swojej dziecięcej melancholii.
Nie trzeba z pustym żołądkiem chodzić na smutne filmy, bo daje się gorsze oceny niż zasługują.
(3,5/3,5)
