Dz.U. Pictures presents „Róża”

Na „Różę” poszliśmy, bo autobus nie przyjechał. Mieliśmy iść na „Różę”, ale nie od razu, nie tak szybko, czekając aż przeminie gorączka, wzrosną temperatury na zewnątrz.

Teraz inaczej patrzę na „W ciemności”. Dostrzegam to, co miała „Róża” a czego brakowało u Holland. Tej autentyczności, tego, że kamera wchodzi w uczucia, że tam po drugiej stronie jesteś też ty. Smarzowskiemu po raz trzeci udała się ta sztuka. Stworzył obraz, dla którego mi braknie skali (a A. chciałaby teraz Holland obniżyć ocenę.) Brutalny, naturalistyczny, ale przez to boleśnie autentyczny.

„Róża” nie miałaby szans na Oscara. Nie wiem, czy ktokolwiek z członków Akademii pojąłby dlaczego Polacy strzelają do Polaków, co tam robią Rosjanie i skąd się wzięli jacyś Mazurzy (których historia zamknęła się na wyrównywanych przez przyszłych sąsiadów cmentarzach moreny czołowej.)

Jest „Róża” – w moim subiektywnym spisie – najpiękniejszym polskim filmem o miłości. Nie o miłości jako zauroczeniu, pożądaniu, big love, jak w filmie, którego trailer w kinach leci do wyrzygania, nie o przelotnym, przemijającym uczuciu, ale o miłości, co na śmierć nie umiera. Miłości.

I jest – również prezentuję subiektywną opinię – główny bohater takim narodowym bohaterem, jakiego potrzebujemy. Człowiekiem twardym, człowiekiem uczciwym, człowiekiem heroicznym, choć wielu wokół to ci z naszej ciemnej narodowej strony.

(4,5/5,0)

Dodaj komentarz