Od zeszłego poniedziałku, czyli od obejrzenia chwalonej przez krytykę „Ki”, żywiłem obawy, że zbiór desygnatów nazwy „dobry, polski film z 2011 roku” jest zbiorem pustym, co poniekąd potwierdzałoby nasze przeczucia, które kazały nam omijać szerokim łukiem polskie kino.
„Kret” obalił powyższą tezę. Posiada zdjęcia, muzykę, montaż, wszystko na wysokim poziomie. Dziędziel bardzo dobry, Szyca po raz pierwszy doceniłem jako aktora, fenomenalny, demoniczny Pszoniak i Magdalena Czerwińska o niebo lepsza od sławnej Romy G. Jeśli już czegoś bym się czepiał to scenariusza, który momentami zaskakiwał naiwnością. Ale, widać, nie można mieć wszystkiego.
Bardzo ciekawa z tego filmu nam wychodziła dyskusja o prawdzie. Po filmie, jak zwykle, zajrzałem na filmweb, ciekawy, co ludzie powiedzą. Np. to: Co poważną i uczciwą osobę interesuje stary dziad i konfident, który donosił na Polaków, czy naprawdę nie ma bardziej poważnych tematów? Jak widać – aby uniknąć niepotrzebnej frustracji – film stanowczo odradzany powinien być czytelnikom „Gazety Polskiej Codziennie”. Za dużo wymaga myślenia, za dużo rodzi wątpliwości.
(4,0/4,5)
