Najstarszy to ma nawyki. Przemierza halle pomiędzy instytucją jedną a instytucją drugą, schodzi, wchodzi, schodzi, wchodzi. Zawsze bacznie i na baczność. Tylko taki potulny, gdy złapany znienacka w pokoju socjalnym, odgrzewa zupkę, co mu żona spakowała na drugą zmianę, za wcześnie.
Najmłodszy inaczej. Buja się w chmurze tytoniu. Niby do ubikacji – chmura, niby druga klatka – chmura. Najmłodszy nie zagląda, najmłodszy nie wygląda, najmłodszy ma to w d..ie.
A ten średni, napiszę w tajemnicy, romansuje z panią sekretarką z instytucji.
