Studio festiwalowe drugie. 22 października

Koreański „Hahaha”, jak tytuł wskazuje, był filmem zabawnym. Jarmark próżności, festiwal życiowego nieudacznictwa, kolejni męscy bohaterowie w typie asshole.

Pociągająca była narracja. Na tyle pociągająca, że przyśnił mi się w nocy podobnie zrealizowany film ze mną i A. w jednych z głównych ról. Niestety, mimo licznych absurdów, średnio śmieszny był ten nocny seans.

(2,5/3,0)

Dodaj komentarz