Retrospekcja przestrzenno-peregrynacyjna nr 8

Odczuwam brak [1]:

W tym rozgardiaszu dokoła mnie zabrakło mi sacrum.
W gruncie rzeczy, kierując się pierwotnymi przeczuciami,
obawiam się, że bez odprawiania corocznego rytuału,
świat już nigdy nie będzie taki jak kiedyś.

(zresztą tę samą obawę – ale z innych względów – podsyca mój rozsądek.)

Przypis:
1. Po raz pierwszy od dziewięciu lat wieczór trzynastego sierpnia spędzam w Tutam. Nieswojo się czuję. Może dlatego, że dotychczas rytuał dodawał pewności moim krokom: należało zbierać kwiaty (na łąkach wzdłuż torów kolejowych), powoli nadciągał zmierzch, a wówczas ukazywało się wzgórze. Z łąki na jego płaskim wierzchołku widać było wieżę klasztoru (choć, jak twierdzili niektórzy, był to tylko jeden z kominów.) Zwyczajne miejsce stawało się święte. Tak samo, jak i my już dawno wyzbyliśmy się codzienności. Rytuał zawieszał wszystko, co było zwyczajne. Potrzebowaliśmy tylko wody i odrobiny siana do snu. Żyliśmy drogą. Oczekiwanie mieszało się z euforią. (A gdzieś już czaił się lęk, że trzeba będzie wrócić.) Wchodziliśmy do wsi, wiedząc, że czas święty powoli się kończy.

 

Dodaj komentarz