Retrospekcja przestrzenno-peregrynacyjna nr 4

Trzeci sierpnia oznaczał wyjście.
Mgła wstawała nad łąką nad Bystrzycą,
a ja wrzucałem bagaże do jednej ze stojących pod zamkiem ciężarówek.

Pierwszy dzień oswajał z upałem i z zapachem asfaltu.
Ludzie machali, godzinki unosiły się między kawiarniami,
a potem gasł cień ulic, a pozdrawiali nas kierowcy tirów.

Ludzie powoli zaczynali przyzwyczajać się do
odmiennego niż codzienny rytmu czasu świętego.

Dopiero wieczorem zaczynały boleć zakwasy.
Apel w klasycystycznym kościele w Niedrzwicy.
Droga do gospodarzy na końcu wsi. Kompot.
(raz zdarzył się nam namiot, innym razem mieszkanie vis a vis kościoła).

Zaczynało się.
(A wraz z drogą wszytsko się zaczynało:
przyjaźń, optymizm, sacrum)

(Tęsknię za tymi dniami, tęsknię za tymi ludźmi
i im zazdroszczę.
Bardzo.)

Dodaj komentarz