Zapiski w czerwcowym upale II

Czerwiec oznaczał powrót.
Z Tam do Tu.
Z Tamtu do Tutam.

(smak czereśni na trasie za Górą Kalwarią.)

Od tego momentu wszystko stawało się proste
w swoim codziennym oswojeniu.
(rodziło się we mnie wówczas podstawowe pytanie,
na które do dziś nie znam racjonalnej odpowiedzi:
Po co było wyjeżdżać?)

Czerwiec dziś nic nie zmienia.
Dni grzeszą swą powtarzalnością.
Bardzo mi czegoś brakuje.

(Czereśnie podrożały. 7 zł za kilogram na Saskiej Kępie.)

Dodaj komentarz