(Nie będzie o polityce.
Udaru słonecznego jeszcze nie doznałem.)
(Wcale też nie będzie o pewnej dziewczynce imieniem Zyta,
która się przekonała, że egzemplarzom drobiu nigdy nie można ufać.)
(Wyznam tylko, że jak patrzę na to pływanie w bagnie,
to zaczynam do modlitwy dobierać słowa poetów.
Na przykład poniższe.)
Andrzej Bursa
„Modlitwa dziękczynna z wymówką”Nie uczyniłeś mnie ślepym
Dzięki Ci za to PanieNie uczyniłeś mnie garbatym
Dzięki Ci za to PanieNie uczyniłeś mnie dziecięciem alkoholika
Dzięki Ci za to PanieNie uczyniłeś mnie wodogłowcem
Dzięki Ci za to PanieNie uczyniłeś mnie jąkałą kuternogą karłem epileptykiem
hermafrodytą koniem mchem ani niczym z fauny i flory
Dzięki Ci za to PanieAle dlaczego uczyniłeś mnie Polakiem?
Przypis:
Szczerze powiedziawszy razi mnie ten wiersz. I z góry przepraszam, że kogoś być może razi jeszcze bardziej. Albo uwiera mocniej. Z wierszy Bursy ten zawsze omijałem, zadowalając się innymi. I teraz też nie wiedziałem, czy to już pora. Sprawa Zyty udowodniła mi, że jednak tak.
