(Bardzo mi za niego wstyd)
Co to znaczy oswoić jakieś miejsce? Co znaczy uczynić go swoim własnym?
Popełniłem błąd, bo moje Tamtu nie jest nadal oswojone.
Bez względu na porę roku.
Bo oswoić: to tamtu uczynić tu.
A ja cały czas jestem obcy. I obce jest to miasto ustrojone wiosną.
Dla mnie „tu” oznacza przede wszystkim dom. Tamtu jest wygnaniem.
Może być ucieczką, azylem.
Nie odbiera mu to jednak obcości.
Tylko dom pozwala oswoić miejsce.
Dom albo cmentarz.
Dlatego też, myliłem się. To nie Tamtu zostało oswojone.
To wiosna jest oswojona.
Zachwyt nią ogrania mnie bez względu na miejsce.
(Patrzyłem z podziwem na zagrzebskie forsycje,
na podbiały na moim tutamskim osiedlu,
krokusy w lublańskich ogródkach.)
Zachwyca mnie koło czasu,
i to, że ze śmierci rodzi się życie.
Może najzwyczajniej piękno mnie zachwyca.
(Dziś w Tamtu niebo wieczorne w fotogenicznym granacie,
w ogródkach Nowego Światu nastrój ze świecami.
Kibice wracają z meczu. Wkrada się karnawał.
Tenory w wieku przekwitania:
„Mistrzem Polski jest Legia, Legia najlepsza jest…”
Blond alty biegnące wzdłuż kawiarni:
„Kochana Legia jest…”)
A może codzienność mnie zachwyca?
Może po prostu życie?
