Problemy z tożsamością na przełomie wieków

Potrzeba utożsamiania się z bohaterami literackimi jest chyba jedną z najbardziej elementarnych potrzeb każdego zapalonego czytelnika (a w pewnych wypadkach, mówię tu o literaturze i prasie stanowczo niższego lotu, także napalonego czytelnika).

Także i ja się utożsamiałem. Młodość ma była emocjonalnie roztrzęsiona. Za wcześnie zapoznałem się z „Romeo i Julią”, toteż pomyślałem, że wzorzec tytułowego bohatera da się zrealizować w wieku lat 12 na obozie harcerskim. Do dziś nie wiem, czy ja to wszystko czułem naprawdę (aż tak bym się utożsamił?), czy blefowałem.

A jako, że przez dłuższy okres, już po wspomnianym obozie harcerskim, na Julię nigdzie nie mogłem trafić (albo mnie one szerokim łukiem omijały), to się utożsamiać zacząłem z Bogumiłem z „Nocy i dni”. Taki chciałem właśnie być. Bogumiłowaty. Nie przeszkodził mi nawet w tym mój ukochany skecz nie-pamiętam-jakiego kabaretu, w którym Barbara wołała „Bogumił, Bogumił!”, a Bogumił odpowiadał „Co Basiu, co?”. (A ona mu na to: „Czy mężczyzna z łapami jak bochny chleba może kochać”. A on jej odpowiadał: „Nie może”. Czyż tekst ten nie jest cudowny, parodia nie genialna?). Tak więc mając 18 lat, czułem się przyszłym Bogumiłem. (Dodam, że problem z Juliami, a być może Barbarami, pozostawał nierozwiązany z happy endem. Co nie znaczy, że innych „endów” nie było).

A teraz na poważnie. Czasem jak mnie świat kompletnie doprowadzi do granic wytrzymałości, to się utożsamiam z pewnym bohaterem wiersza. A właściwie z jego truchłem. Wiersz jest cudownie klasyczny. Właściwie to mógłbym go cytować miast rozwiązywać testy psychologiczne. Bo to o mnie (tak mi się wydaje).

(Ekshibicjonizmu dość. Zapraszam na poezję wykwintną w smaku, a zarazem liryczną. Kurtyna)

Zbigniew Herbert „Tren Fortynbrasa”

Dla M.C.

Teraz kiedy zostaliśmy sami możemy porozmawiać książę jak
mężczyzna z mężczyzną
chociaż leżysz na schodach i widzisz tyle co martwa mrówka
to znaczy czarne słońce o złamanych promieniach
Nigdy nie mogłem myśleć o twoich dłoniach bez uśmiechu
i teraz kiedy leżą na kamieniu jak strącone gniazda
są tak samo bezbronne jak przedtem To jest właśnie koniec
Ręce leżą osobno Szpada leży osobno Osobno głowa
i nogi rycerza w miękkich pantoflach

Pogrzeb mieć będziesz żołnierski chociaż nie byłeś żołnierzem
jest to jedyny rytuał na jakim trochę się znam
Nie będzie gromnic i śpiewu będą lonty i huk
kir wleczony po bruku hełmy podkute buty konie artyleryjskie
werbel werbel wiem nic pięknego
to będą moje manewry przed objęciem władzy
trzeba wziąć miasto za gardło i wstrząsnąć nim trochę

Tak czy owak musiałeś zginąć Hamlecie nie byłeś do życia
wierzyłeś w kryształowe pojęcia a nie w glinę ludzką
żyłeś ciągłymi skurczami jak we śnie łowiłeś chimery

łapczywie gryzłeś powietrze i natychmiast wymiotowałeś
nie umiałeś żadnej ludzkiej rzeczy nawet oddychać nie
umiałeś

Teraz masz spokój Hamlecie zrobiłeś co do ciebie należało
i masz spokój Reszta nie jest milczeniem ale należy do mnie
wybrałeś część łatwiejszą efektowny sztych
lecz czymże jest śmierć bohaterska wobec wiecznego czuwania
z zimnym jabłkiem w dłoni na wysokim krześle
z widokiem na mrowisko i tarczę zegara

Żegnaj książę czeka na mnie projekt kanalizacji
i dekret w sprawie prostytutek i żebraków
muszę także obmyślić lepszy system więzień
gdyż jak zauważyłeś słusznie Dania jest więzieniem
Odchodzę do moich spraw Dziś w nocy urodzi się
gwiazda Hamlet Nigdy się nie spotkamy
to co po mnie zostanie nie będzie przedmiotem tragedii

Ani nam witać się ani żegnać żyjemy na archipelagach
a ta woda te słowa cóż mogą cóż mogą książę

Dodaj komentarz