Ten sam wieczór rok temu:
Siedzimy w kawiarence niedaleko dworca.
Właściciel bardzo miły, dogaduje się z nami na migi.
Jest herbata z cytryną i miękka babka piaskowa.
Zasypiamy nad stołem. Głowy przechylają się. Powieki opadają.
Odkąd wysiedliśmy z pociągu minęło prawie 24 godziny. Całkiem bezsenne.
Jedne z najbardziej poruszających godzin mojego życia.
Za Tybrem lśni kopuła bazyliki świętego Piotra.
Ciepły deszcz zmywa resztki plakatów z napisami:
Grazie!
