Jeden rok bez jednego dnia

(Nie wiem, czy potrafię.
Czy opowiedzieć zdołałbym o tym, co ze mną rok temu się stało.
I co się z nami wtedy stało)

(Wbrew bełkotowi specjalistów z gazet i uniwersytetów,
ja wiem, że to coś zmieniło w nas.
Bardzo głęboko.
Nawet jeśli tylko pozwoliło płakać mężczyznom.
Nawet jeśli nauczyło nas umierania)

(Piątek był słoneczny. Wiadomości dochodziły coraz bardziej jednoznaczne.
Ale udawaliśmy, że jeszcze wszystko w porządku. Że to niemożliwe.
Tylko to napięcie i ból w autobusach dało się wyczuć.

Smsa o tym, że umiera dostałem na stacji metra Dworzec Gdański
i wybiegłem, żeby nie być sam ze swoim strachem.
Tak bardzo bałem się, że ja z daleka od domu usłyszę dzwony wszystkich kościołów.
Bałem się wyjść od służewieckich dominikanów.
Bałem się.

Ale to nie był jeszcze piątek.
Niebo czekało na wigilię Święta Bożego Miłosierdzia)

(nie potrafię o tym pisać bez chusteczki higienicznej.
I nie jest to katar, nie)

(nie potrafię.
Nigdy przedtem nie myślałem, że można tak kochać Kogoś, kogo widziało się sześć razy w życiu.
Nigdy przedtem nie myślałem, że był dla mnie aż tak ważny,
że do dziś brak mi Go)

(nie potrafię)

Dodaj komentarz