Czy eksplodowała Wam kiedyś mandarynka?
(Nie, nie, nie mam halucynacji,
tudzież nie kupowałem granatu ręcznego na pobliskim stadionie)
Mandarynkę przyniósł kolega – Szanowny Czytelnik,
który ostatnio ogrywał mnie przez cały wieczór a obecnie za granice kraju uciekł.
Była to mandarynka trojańska.
Wybuchła: rozpylając jakieś paskudne zarodniki grzybów,
tudzież wydzielając słodkawy zapach chemikaliów.
(aż mnie zastanowiło, co jemy, gdy jemy normalne mandarynki,
czym obrzydliwym są nasiąknięte.)
Przez tą mandarynkę trojańską
noc spędziłem bezsennie. Uczuliła mnie.
Nadal się nie mogę otrząsnąć.
(i ech. Dziś wielką ulgę przyniesie mi monastyczny sen)
