Odyseja nasza powszednia

Tak mi się to skojarzyło z tematem podróżnym. Z pytaniem, gdzie tak naprawdę jest Tu, a gdzie jedynie Tutam i czy Tam jest zawsze obce, czy też powoli staje się Tamtu. Bardzo to są istotne pytania i od siedmiu lat, co dzień prawie, zadaje je sobie wytrwale. Zwłaszcza, gdy nadchodzi czas odjazdu. Pożegnanie na peronie pierwszym albo zimny poranek u stóp wzgórza, gdzie na Anioł Pański biją już dzwony w kościele św. Mikołaja.

Skojarzyło mi się to z liryką niezwykłą, bo poruszającą. Choć nieco już zapomniany jest Leopold Staff (samo imię i nazwisko już poetycko pobrzmiewa), a cytat z wiersza poniższego tematy maturalne strywializowały.

Leopold pierwszy chyba poezję na manowce wyprowadził, bo wiedział, że właśnie poprzez nie wędrują ludzie, wciąż i wciąż.

A dziś w południe zajrzałem przez ramię starszej kobiecie czytającej książkę w autobusie pędzącym ośnieżoną ulicą Krochmalną. Czytała „Odyseję”. To nie mógł być przypadek.

Leopold Staff „Odys”

Niech cię nie niepokoją
Cierpienia twe i błędy.
Wszędy są drogi proste
Lecz i manowce wszędy.

O to chodzi jedynie,
By naprzód wciąż iść śmiało,
Bo zawsze się dochodzi
Gdzie indziej, niż się chciało.

Zostanie kamień z napisem:
Tu leży taki i taki.
Każdy z nas jest Odysem,
Co wraca do swej Itaki.

Dodaj komentarz