Byliśmy w kinie V

Festiwal filmów niemieckich był. Bardzo śmieszna impreza.
Film leci po niemiecku, napisy ma angielskie, a w loży siedzi lektor i czyta po polsku, a to, co czyta nijak nie chce zgodzić się z angielskimi podpisami.
Film jako się rzekło niemiecki był i dość stary (z 1997 roku).
Nazywał się „Rossini”, ale ku czci włoskiej restauracji, a nie kompozytora.
Rzecz w niej się właśnie działa i to w środowisku, że się wyrażę, cyganerii.
Środowisko było na wskroś zepsute, składało się z podstarzałych nimfomanek i takich samych lowelasów. Ogólnie, fuj.

Chyba dobrze to pokazywało stan społeczeństwa, które ma wszystko, oprócz jakichkolwiek wartości.
(I tak powoli właśnie umiera Europa)

Dodaj komentarz