Białe kolejarstwo

Dobrze jest. Ciepło jest.
To prawda: mam swój latynoamerykański miecz Damoklesa, co nade mną wisi i myślę, że dzisiejsza noc jest po to, aby się od niego uwolnić. Czyli wreszcie napisać to, co trzeba, do Sz. P. Redaktora wysłać i zacząć czytać, to co najważniejsze, to jest listy Edwarda.
(dodam, że moja bibliofilia narasta. właśnie znowu zamówiłem trzy książki z merlina. ale się oprzeć nie mogłem, tylko tyle mam na usprawiedliwienie)

Nade mną, stojącym na przystanku, niebo było gwiaździste, więc może – pomyślałem z nadzieją – jakieś prawo moralne by się we mnie też znalazło. Choć wątpię… niestety…

(przypomina mi się taka piękna opowieść, którą zapisał ks. Tischner – swoją drogą dziś widać właśnie jego wielkość wobec miernot, które najgłośniej krzyczą i hipokrytów, którzy kiedyś go atakowali a dziś zajmują po kilka ciepłych posadek, mają lewo załatwione mieszkania i modlą się oczywiście najpobożniej, jak niejaki dwojga imion Jackowski – o żołnierzu rosyjskim, który w czasie wojny zapatrzył się „w rozgwieżdżone lutowe niebo i po kantowsku zachwycał się światem. Otaczały nas potworności wojny, a on mówił, że ktoś musi tym światem rządzić i o nim, tym jakimś Iwanie czy Wołodii pamiętać” [W. Bonowicz, Tischner, s. 56])

(wzruszyło mnie teraz właśnie to, że tamto niebo było jak dziś lutowe)

Tak sobie przypomniałem. Wracać trzeba w Andy albo do boskiego Buenos (myślami tylko niestety).
Ale, że mi dobrze i ciepło, to wiersz ES mi się przypomniał, który kiedyś mówił dla mnie o smutku (z akcentem na „śmierć”), a dziś mówi mi o miłości (z akcentem na „na mnie czeka”), a którego tytułu nawet nie trzeba przytaczać.

Sunęła poprzez czarne łąki
Sunęła przez spalony las
Mijała bram zwęglone szczątki
Płynęła przez wspomnienia miast
Biała Lokomotywa

Skąd wzięła się w krainie śmierci
Ta żywa zjawa istny cud
Tu pośród pustych marnych wierszy
Tu gdzie już tylko czarny kurz
Biała Lokomotywa

Ach czyj ach czyj to jest
Tak piękny hojny gest
Kto mi tu przysłał ją
Bym sie wydostał stąd
Białą Lokomotywę

Ach któż no któż to może być
Beze mnie kto nie umie żyć
I bym zmartwychwstał błaga mnie
By mnie obudził jasny zew
Białej Lokomotywy

Suniemy poprzez czarne łąki
Suniemy przez spalony las
Mijamy bram zwęglone szczątki
Płyniemy przez wspomnienia miast
z Białą Lokomotywą

Gdzie brzęczą pszczoły pluszcze rzeka
Gdzie słońca blask i cienie drzew
Do tej co na mnie w życiu czeka
Do życia znowu nieś mnie nieś
Biała Lokomotywo

Dodaj komentarz