Znalazłem w empiku przy palmie książkę kucharską na trudne czasy, na okładce wymieniono sytuacje, w których zamieszczone przepisy miałyby się przydać: kryzys gospodarczy, wojna, atak terrorystyczny. Więc pomyślałem o zderzeniu cywilizacji, rządach braci, co ukradli księżyc i z zadowoleniem zajrzałem do wnętrza książki kucharskiej, na chybił trafił.
Przepis, na który trafiłem wymagał: grejpfrutów, mandarynek, pomarańczy, truskawek oraz bananów (takie typowe owoce dostępne w wypadku wojny). Potem wylosowałem kolejną stronę: skromna potrawka z królika (żyję w czasach pokoju i co najmniej od 15 lat nie ma kryzysu gospodarczego, a królika nie spróbowałem. Ech). I postanowiłem zrezygnować z dalszej lektury.
Wieczorem pewnie zamówię kryzysową pizzę albo zrobię sobie wojenny budyń.
Smacznego.
