Byliśmy w kinie IV

(nie, nie mamy obsesji, nie chcemy też pobić rekordu Guinnessa, ani nawet nie leczymy klaustrofobii za pomocą terapii w ciemnych, zamkniętych pomieszczeniach. Ot, czysty przypadek, że w tym tygodniu cztery razy byliśmy w kinie).

Do dzisiaj myślałem, że najbardziej szalonym narodem na świecie są Islandczycy. Cóż, zakochani widzieli słonie, i tym podobne zdarzenia się działy. Ale dzisiaj zobaczyliśmy film „Ty i ja…” i jeszcze coś było w tytule. Nieważne. Film był śmieszny (był to pierwszy śmieszny film oglądany przez nas w tym tygodniu). A galeria postaci w nim występujących imponująca: sprzedawca obuwia podpalający własną dłoń, dziewczynka gromadząca w skrzyni sprzęt agd z przeznaczeniem na swoje wiano… itd. Słowem Islandczycy w porównaniu z bohaterami dzisiejszego filmu całkowicie mieścili się w normach zachowania. Więc tytuł szaleńców tygodnia został im przez nasze dwuosobowe jury jednomyślnie odebrany.

Hmmm. Zastanawiam się tylko czemu ciągle oglądam filmy o szaleńcach…
Czyżby? Nie, no nie, no chyba….eeeeeee… hmmm, niemożliwe, nie. Prawda, że nie???

Dodaj komentarz