Jeszcze nigdy sny nie obrzydziły mi tak rzeczywistości. Przecież w gruncie rzeczy, mi w życiu, o co innego chodzi. A klasztor z mego snu nie jest moim domem, ani moim marzeniem, ani nawet nie jest całością mej rzeczywistości. Jakbym miał już w Tamtu szukać czegoś mojego poza Saską Kępą, to wskazałbym raczej na Żurawią 4. Miejsce jakże odległe od upiornego klasztoru, co mnie po nocach straszy.
(W ogóle, to dystans przez te dni straciłem. Podobnie jak też straciłem ochotę na poranny pociąg do Tamtu. Trudno mi wobec tego utrzymywać się w konwencji mego bloga. Ale wolałbym jednak o rzeczywistości ciężkiej oczywiście nie pisać).
Jakie to wszystko jest głupie. Marnowanie kolejnych dni na próżne rozmyślania nad sprawami, które nie są istotne. A najważniejsze umyka albo pozostaje gdzieś porzucone.
Jadę jutro do Tamtu.
Na samą myśl o tym wstrząsa mną niechęć.
Pociągi powinny jeździć tylko w drugim kierunku.
A może to ja powinienem, nie one?
