K.I.G. na uspokojenie

Poprzedni wpis przypomniał mi o wierszu Gałczyńskiego. Te frazy niesamowicie biją po uszach. Są po prostu piękne, mimo kontekstu w jakim Gałczyński je wypowiada. Pisze on o wyjeździe Miłosza z Polski Ludowej, którą sam uważał za wspaniały stalinowski raj. Nieważny, zresztą kontekst. Powstaje wiersz, którego pierwsza zwrotka jest niesamowita. Niesamowicie piękna. (w dalszych zwrotkach K.I.G. zaczyna już niestety bredzić o myśli szopenowskiej i warcie stalinowskiej oraz Trumanie, co mu światła nie zgasił. A w końcu dochodzi do wniosku, że jest okrętem wojennym. Ech).

(a piszę to wszystko, żeby się uspokoić. Bo koszmar mnie męczy. Zmora senna jakaś)

Tu gdzie szarą wiklinę iskrami
stroi słońce, zaś wiatr ptakami;
tu gdzie Wisła jak synogarlica
grucha falą płynąc do księżyca;
tu gdzie z dębu jemioła migotliwa
silnie złoci się, gdy dnia przybywa,
tu mój dom, w nim kos mój gwiżdże, drze się,
jakby nadal był w wesołym lesie;
tu mój czas jak syren włos schwytany,
tu te lampy razem z instrumentami,
tu łzy moje i architektura,
cień od łez i promień z mrocznej szpary;
tutaj wszystkie moje gałęzie i konary,
pośród których odpoczywam jak chmura.

A ty jesteś dezerter.
A ty jesteś zdrajca.

(…)

Dodaj komentarz