Czy ja jestem szczególnie smutny? Albo melancholijny? Hmmm…
Może tak się wydaje, gdy siedzę w nocy i mam coś zrobić.
A ostatnio coraz częściej i coraz więcej mam coś zrobić.
Jak patrzę na ludzi na ulicach, to wydaje mi się, że w ogóle jestem jedną z najweselszych osób na świecie. W przekonaniu tym stanowczo utwierdza mnie poranny przejazd 9 w Tamtu.
Może się nie uśmiecham, ale się cieszę, że jakiś nowy dzień wstał i że w Tutam czeka Ktoś.
Bo w Tutam to już kompletnie jestem szczęśliwy.
Chyba, że zaczynam czytać wiadomości nocą.
I zastanawiać się, co czują rodziny tych, których komórki się nie odzywają. Choć dzwonią.
Dzwonią i to już przestaje być dla nich dzwonek komórki. To zaczyna bić kościelny dzwon.
(a w telewizji tymczasem pełna radość, wesołość i smsowy konkurs.
C’est la vie)
Mam wyrzuty sumienia, że mam czelność być dzisiaj szczęśliwym.
