Śnieżność i mroźność na Saskiej Kępie

Wróciłem do Tamtu. Miasto, o którym piszę (trudno się domyślić jakie: gdzie w Polsce tramwaj nr 9 łączy Saską Kępę z Ochotą?) pokryte śniegiem i skute mrozem wygląda, muszę przyznać, całkiem gustownie. Idąc z Dworca Wschodniego do 123 patrzyłem jak błyszczy się śnieg w świetle sodowych latarni. I poczułem, że to też jest jakieś piękno, nawet w tym mieście.

Którego nie znosiłem.

Kilka lat temu powrót z Tutam (wtedy to było po prostu Tu) był dla mnie rozdarciem, dramatem i straconym wieczorem. A dziś trzyma mnie coś przy względnym optymiźmie: nadzieja na Sierpień. Na dzień, w którym świat odmieni się. Nastąpi ryt przejścia, przedostatni w moim życiu.

Bo już nie ma nic smutnego, tylko tęsknota, która się wypełni pewnego dnia OSOBĄ.

To przez ten śnieg się jakiś romantyczny zrobiłem.
Czas powrócić do pracy.
Pod bananowce…

Dodaj komentarz