Znów noc. Termometr pokazuje -20oC. Siedzę sobie przed komputerem w ciepłym (dobra, względnie ciepłym) mieszkaniu i czy można być niezadowolonym w takiej sytuacji. I jeszcze te cukierki z likierem. Raj.
A jednak można być niezadowolonym. Ja jestem. Nie, żebym chciał biegać teraz po ulicach słuchając jak uroczo chrzęści mi śnieg pod butami, ale…
Ale nie chciałbym już siedzieć tu.
A muszę. Nie chcę, ale muszę (ciiiiii, dość polityki).
Przyznam szczerze tej nocy: Karaiby mnie przerosły. I nie pomaga wstawiennictwo św. Łucji, św. Wincenta w komplecie z Grenadynami i św. Kittsa (kto to u licha jest św. Kitts???).
I co gorsza, ja wcale nie bredzę.
Choć tak się wydaje.
Ja po prostu
poznaję
obce
kra
je
W celach naukowych, oczywiście.
Dość. Dobranoc.
